Dwie drogi w żołtym lesie szły w dwie różne strony:
Żałując, że nie da się jechać dwiema naraz
I być jednym podróżnym, stałem zapatrzony
W głąb pierwszej z dróg, aż po jej zakręt oddalony,
Gdzie wzrok niknął w gęstych krzakach i konarach;
Potem ruszyłem drugą z nich nie mniej ciekawą,
Może wartą wyboru z tej jednej przyczyny,
Że rzadziej używana, zarastała trawą;
A jednak mogłem skręcić tak w lewo, jak i w prawo;
Tu i tam takie same były koleiny,
Pełne liści, na których w tej porannej porze
Nie znaczyły się jeszcze śladów czarne smugi.
Och, wiedziałem: choć pierwszą na później odłożę,
Drogi nas w inne drogi prowadzą – i może
Nie zjawię się w tym miejscu po raz drugi.
Po wielu latach, z twarzą przez zmarszczki zoraną,
Opowiem to, z westchnieniem i mglistym morałem:
Zdarzyło mi się niegdyś ujrzeć w lesie rano
Dwie drogi: pojechałem tą mniej uczeszczaną –
Reszta wzięła się z tego, że to ją wybrałem.
Nie sądziłam, że aż tak mi się spodoba.
Moja interpretacja jest prosta:
Każdy człowiek ma do wyboru dwie drogi:
Jedna jest prosta, bez wyzwań, a druga trudna i pełna rożnych przeciwności.
Wydaję mi się, że wiersz tak mi się spodobał, bo ja sama teraz stoję przed dwoma drogami.
Idealnie obrazuję moją obecną sytuację życiową.
Myślę, że każdy z Was stanie lub stanął przed podobnymi drogami.
Twoja interpretacja wydaje się błędna.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie że przeoczyłes ważny urywek tego wiersza:
"A jednak mogłem skręcić tak w lewo, jak i w prawo;
Tu i tam takie same były koleiny,"
(...)
"Dwie drogi: pojechałem tą mniej uczeszczaną –
Reszta wzięła się z tego, że to ją wybrałem."
Autor wyraznie stwierdza ze nie wazne jaka droga obierzesz bo i tak koniec końców droga ktora sie obrało to ta wlaściwa ze wzgledu na to ze to właśnie ona zastała wybrana.